Kontynuując moje rozważania na temat detoksu trzech jakże integralnych warstw naszego “JA” od razu przejdę do meritum. Otóż, aby zacząć detoks ducha dobrze jest w pierszej kolejności dopuścić do siebie nieco świeżego powietrza. A mówiąc wprost otworzyć się na “nowe”. Żeby w naszym życiu mogło dokonać się coś niepowtarzalnego trzeba szukać tego na nieco wyższym poziomie – poziomie duchowym. Wewnątrz nas samych. To tam, w nas, głęboko ukryte są wszelkie emocje, na których bazujemy idąc przez życie. To w naszych zakamarkach pochowane są wszystkie elementy stanowiące punkt zaczepienia w niemal każdej sytuacji stresowej, jaka nas spotyka. Tam znajduje się wzorzec gniewu, strachu i wszelkich lęków. Jeśli żyjemy tak, żeby nie chcieć dostrzegać naszych ułomności ani wad, to raczej nie ma co liczyć na to, że los przyniesie nam coś dobrego. Zdecydowanie będziemy przeżywać niemal w kółko to, co być może w końcu wystawi nas na próbę poddania się i zrozumienia siebie i swoich ułomności.
Detoks ducha czy jak kto woli detoks duszy to nie lada wyzwanie, oparte na wielu subtelnościach. Już sam fakt, że trudno Ci to czytać, może być dowodem na to, jak twardo trzymasz się swoich przekonań i nawyków myślowych. A to właśnie zmiękczenie naszego stereotypowego postrzegania świata, ludzi i siebie jest początkiem nowej drogi.
Dla detoksu ducha potrzebne jest zwrócenie uwagi na to, że on w ogóle istnieje, że taką mamy budowę naszej energetycznej struktury – że składamy się z wielu ciał: duchowej, astralnej, itp. Nasza intuicja w postaci wielu głosów, które nagminnie lub od czasu do czasu słyszymy gdzieś w tam w nas, to właśnie objawy duchowej płaszczyzny. Zawierzmy tej intuicji, a okaże się, że można bardzo szybko zacząć doświadczać “nowego”.
Załóżmy, że jesteś otyłą lub przygnębioną, niemal w depresji kobietą, która ma 44 lata, uznającą swoje życie za mało atrakcyjne i pozbawione większego sensu. Jak tu zatem ruszyć dalej, kiedy ma się o sobie tak skrajnie złe zdanie, a ciało odbite w lustrze dobija nas każdego dnia jeszcze bardziej. Ale to jak wyglądamy oraz to, jak wygląda nasze życie jest odzwierciedleniem naszego wnętrza. To nasz duch jest “chory”, bo zablokowaliśmy go w sobie i nie dajemy mu dojść do słowa. Zapewne jakieś traumatyczne wydarzenia z przeszłości (np. z dzieciństwa) lub tragedie, jakie miały miejsce w klanie rodzinnym są źródłem i przyczyną tego przygnębienia i stanu rzcezy. Z psycho-biologicznego punktu widzenia ta postawa może wiązać się z następującymi konfliktami, które nosimy głęboko w sobie. Zastanów się:
- przed kim lub przed czym muszę się chronić – kto jest lub był drapieżcą, agresorem w moim życiu; stąd nadmiar tłuszczu m.in. na brzuchu
- co lub kto sprawia, że muszę być gotowa na to, aby utrzymać się na przysłowiowej powierzchni “wody”; stąd nadmiar w ogóle kilogramów, aby ciało było niezatapialne
- kto mnie nie zauważał lub nie zauważa i czułam lub czuję się nikim, lekceważona, niepotrzebna; stąd rośniemy w szerz, aby być większym i bardziej zauważalnym.
Powyższe to tylko niektóre przyczyny, jakie leżą u podstaw otyłości, a które nosimy w swoim wnętrzu w postaci nieprzepracowanych konfliktów emocjonalnych. Jak się z nimi uporać? Niestety dieta i nowe zwyczaje odżywiania będą skuteczne dopiero, kiedy otworzymy się na siebie. Dostrzeżemy siebie i zaakceptujemy wszystko, wszystkich oraz siebie. Walkę trzeba zamienić na bezwarunkową akceptację. Siłowe rozwiązania zastąpić zdrowym rozsądkiem. W miejsce wiecznej “niemocy” daj sobie po prostu dużo miłości.
Tak. Tak. Brzmi to jak kompletna bzdura, ale tylko dlatego, że nikt nam tego w życiu nie powiedział, nie uczył nas takiego podejścia i stąd nagle wielkie zdziwienie. Jak to kochać siebie? Jakże wielu z nas daje i oddaje wszystko innym, a kompletnie zapomina o sobie. Dając sobie uczucia i akceptację odbudowujemy to, co w nas najcenniejsze. To wartości, które pozwolają nam naprawdę żyć swoim życiem, wedle autorskiego scenariusza.
Detoks ducha to bezwarunkowa akceptacja siebie. To miłość do siebie. To podziw dla samego siebie. Nawet jeśli wyglądamy w obecnej chwili tak, jak wyglądamy. Wszystko i tak jest tylko umowną iluzją czy percepcją. Przypomina mi się Ela, która pomimo swojego niskiego i otyłego ciała postanowiła wiedzieć w sobie tę młodą, piękną, atrakcyjną Elę sprzed lat. Pokochała się na nowo i widząc codziennie baletnicę, niedostrzegając swojej postury z czasem zaczęła gubić kilogramy. Pozbyła się wstrętu, wstydu i wiecznej walki z samą sobą. Pozbyła się złudzeń i wiary w to, że ktoś lub coś za nią wypoci i pozbędzie się tego cholernego tłuszczu. W zamian otrzymała wsparcie – zewsząd. A szczególnie wsparcie od siebie.
Połącz się ze sobą jeszcze dziś. Zapukaj do swojego wnętrza i zawołaj…tam na pewno jest twój skarb, który Ci odpowie. Połóż dwie ręce na swoim sercu i powiedz sobie, że dziś jest ten dzień, kiedy przestajesz zależeć od kogokolwiek. To ty decydujesz o tym, jak żyjesz, z kim żyjesz i po co żyjesz. Jak wyglądasz, co robisz i jak się masz. Przede wszystkim żyjesz dla siebie. Daj sobie tyle miłości, ile potrzebujesz. Powiedz wyraźnie i z przekonaniem: kocham siebie, swoje ciało, swoje oczy, włosy, nogi, ręce, biodra, swoją kobiecość lub męskość…..wymieniaj tak bez końca.
Uwolnij swój potencjał. Zobacz siebie prawdziwą(ym), taką jaką jesteś / takim, jakim jesteś. Przestań na dobre obrażać siebie i hańbić swoje ciało. To jedyne, co masz i jest Ci przecież tak bliskie.
To początek nowej drogi. Zwróć uwagę, jakie to proste i banalne, ale dla wielu bardzo trudne. Kiedy zaczniesz to robić, wtedy zacznie się detoks twojego ducha. Od teraz już nic nie będzie takie samo, jak kiedyś. Do gry wejdzie energia ducha, którego prowadzenie w efekcie spowoduje wiele zmian w twoim życiu. Czy nie na to właśnie czekasz? Zatem zacznij teraz, w tej chwili.