Swego czasu w jednym ze znanych programów TV zajęto się problemem pigułek szczęścia. Podano wówczas, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat rynek sprzedaży tylko antydepresantów wzrósł o jedną trzecią. Przy czym przykłady osób, które wręcz uzależniły się od tych tabletek “szczęścia” były naprawdę przerażające. Ale nie na tym chciałem się w tym tekście skupić. Na czymś o wiele gorszym.
Grzegorz wstaje rano nieco przytłoczony. Od razu sięga po jeden specyfik, aby przestała go boleć głowa. Nie bierze pod uwagę, że siedział do 2 w nocy nad raportem dla szefa, przez co jest niedospany, zmęczony, nadal w stresie. W tym nieco apatycznym stanie jedzie do pracy. Śniadania nie zdążył zjeść. W pracy wita go koleżanka od razu wręcza mu mocną kawę – przecież co innego może go postawić na nogi w kolejnym ważnym dniu pracy. Pijąc kawę kończy pisać raport. Około południa żołądek coraz ostrzej dopomina się o jedzenie. Grzegorz za wygraną daje dopiero godzinę później i wijąc się już z bólu zjada ciasteczka, które ponoć są bardzo energetyczne. Popija je colą. W międzyczasie wprowadza się w jeszcze większy stres, bo ów raport okazał się niewystarczającym podsumowaniem kolejnego miesiąca. Do 17.00 ślęczy przy komputerze. Już w domu pod naciskiem żony w końcu zjada porządny posiłek, który z miejsca zwala go z nóg (podniósł mu się naturalnie cukier, a żołądek całą energię przeznaczył na trawienie), ale nie może dać za wygraną, bo musi nadal pracować nad raportem. Po 22.00 zasypia nad klawiaturą. Bez kolacji, wieczornej toalety, budzi się w jeszcze gorszym stanie następnego dnia. Po jakimś czasie jego “wrażliwość” staje się nie do zniesienia dla otoczenia. Jest nadpobudliwy i drażliwy. Z wszystkimi zaczyna wchodzić w utarczki. W domu zaczyna być jeszcze bardziej nerwowy. Może to i objaw pracocholizmu, ale też bardzo przemęczonego organizmu. Przewlekłość takich mocno hardcorowych dla naszego organizmu sytuacji w pracy dopada Grzegorza niemal każdego dnia. Jak nie raport, to jakieś ważne spotkanie, na które trzeba przygotować ASAP (tak szybko, jak to możliwe) jakąś prezentację, itp. Do tego dochodzą coraz częstsze wyrzuty sumienia, że brakuje czasu dla rodziny, że kolejny raz coś zawaliłem w prywatnym życiu, itp. W konsekwencji cały ten marazm życiowy Grzegorza doprowadza do tego, że już po kilku miesiącach mógłby on zacząć sięgać po tabletki, aby uśmierzyć następujące dolegliwości:
- chroniczny bół głowy (zazwyczaj z przemęczenia i niewyspania)
- częste wysypki (huśtawka emocjonalna i duży stres)
- obrzęki nóg (organizm zatrzymuje wodę, bo nie jest dostaraczana regularnie)
- palpitacje serca (związana ze stresem i wpadaniem w panikę typu “nie zdążę”, “muszę coś na już”)
- nadpotliwość (również stres i konieczność działania w biegu)
- częsty ból żołądka (niedożywienie, nieregularność w przyjmowaniu posiłków)
- ból kręgosłupa (zastany organizm w niewygodych pozycjach, brak rozciągania, niewyspanie, stres, itp. – kręgosłup przyjmuje na siebie i objawia generalnie większość naszych złych emocji oraz stresu)
- pojawiająca się nadwaga lub z czasem otyłość (brak ruchu, ale też stres i co najważniejsze niedożywiony organizm)
- huśtawka emocjonalna, tiki nerwowe, chwilowe osłabienia (to objawy typowego chronicznego stresu)
- wypryski na twarzy lub na plecach (pojawiające się w sytuacjach podwyższonego stresu, niedotlenienia organizumu, ale też nieprawidłowej diety).
Lista, którą mógłbym tu przytoczyć zawiera jeszcze kilkanaście pozycji. Wszystkie te a’la dolegliwości w większości powodowane są naszym trybem życia, złą dietą, permanentnym stresem oraz brakiem czasu w swoim życiu na choćby odrobinę spokoju, pooddychania świeżym powietrzem, niewspominając o jakimś nieangażującym zbytnio sporcie. Tymczasem bezsilni, zmęczeni do cna ludzie poddają się indoktrynacji reklam i sięgają po najłatwiejsze rozwiązanie ich problemów – kupują tabletki na wszystkie swoje dysfunkcje. Jedna z moich pacjentek przyznałą się, że miesięcznie wydaje na te pięknie i wdzięcznie nazwane suplementy diety ponad 250 zł. Czy jest bardziej szczęśliwa, zdrowsza? Sama nie potrafi odpowiedzieć, ale kiedy przestaje brać czuje, że robi źle i od razu wpada w panikę. O zgrozo, można zawołać.
Staliśmy się (nie stajemy) społeczeństwem, bo to już fakt, które zasila organizm mnóstwem chemicznych, działających raczej jak plecebo, tabletek szczęścia od wszystkiego. Nasze emocje jednak oraz stres są żywicielami tych wszystkich symptomów czy dolegliwości. Powinniśmy to traktować poważnie i za każdym razem zastanowić się, dlaczego od dłuższego czasu boli mnie głowa, dlaczego ostatnio pobolewa mnie żołądek, dlaczego nie mam apetytu, skąd u mnie nagle tyle niepokojących plam na skórze, skąd takie podkrążone oczy, itp. Objawów zmęczenia i wyczerpania organizmu jest mnóstwo. Ale niestety krem pod oczy oraz tabletka od bólu stawów cz kręgosłupa nie pomoże. Spacer, dobry sen, chwila dla siebie, aby robić nic, regularne i odżywcze posiłki, rozmowa z dziećmi, dobry film, generalnie relax – to wszystko równoważące i bilansujące “aktywności” dla naszego ciała, które ukoją najlepiej wszystkie dysfunkcje. I żaden energetyk nie doda Ci tyle skrzydeł, ile solidny wypoczynek, pozwalający zregenerować ciało, duszę i umysł.