Walka, ciągła walka, która trwa od zawsze to prawdziwa zmora wszystkich z nadwagą oraz zmagających się ze swoją otyłością. Raptem 1 na 10 osób potrafi samodzielnie poradzić sobie ze swoją zmorą – otyłością. Diety, najczęściej definiowane, jako oręż przeciwko zbędym kilogramom, jakie by nie były, są tylko dobrą wymówką, że próbuję, że staram się, że mi zależy….No właśnie, wymówką, że mi zależy i że nie jestem bierny. Robię coś, do momentu pojawienia się pierwszych oznak słabości – a te mogą zaiskrzeć w naszej pełnej różnych myśli głowie już po kilku dniach. Owe myśli, niczym “demon” sieją postrach i wzniecają w nas poczucie, że jak zwykle się nie uda. Co mówią nam te myśli: “po co to robisz, po co w ogóle chcesz schudnąć”, “znowu próbujesz się ośmieszyć przed samym sobą, przecież przegrasz, jak zawsze; kiedy pogodzisz się z tym, że już zawsze będziesz gruba(y); nie dasz rady wytrzymać nawet tygodnia, itp., itd.”. To bardzo niesprzyjające okoliczności, a im dalej w las, w sensie starania sie i uporczywej walki ze swoją nadwagą, tym gorzej, bo po prostu trudniej.
Jak sobie z tym radzić?
Na pewno nie można ot tak przejść na dietę pierwszą lepszą. A i sama dieta poprzez redukcję ilości zjadanego pokarmu każdego dnia nie przyniesie oczekiwanych efektów. Odchudzanie to coś o wiele głębszego, jeśli wziąć pod uwagę aspekty ciała, duszy i umysłu. Poza tym bez motywacji ani rusz. Bez odpowiedniego przygotowania mentalnego nawet żaden mordeczny wysiłek z trenerem od crossfit nie pomoże. Nie ma mowy. Bo odchudzanie się to tak naprawdę przywracanie siebie (swojego ciała, ducha i umysłu) do równowagi. Tak właśnie. Ilość twoich kilogramów świadczy nie tylko o tym, że nieprawidłowo się odżywiałaś(eś), ale przede wszystkim to oznaka, że gdzieś po drodze zdarzyła się sytuacja, która zaktywizowała jakieś zmiany w życiu, a te doprowadziły do złych nawyków żywieniowych, bądź wprowadziły emocje, na bazie których zaczęły się wspomniane nawyki utrwalać. Z biologicznego punktu widzenia nadwaga lub otyłość, a ogólnie tłuszcz, wiążą się z kilkoma obszarami. Za każdym z nich tkwi bezpośrednia przyczyna tego, dlaczego przytrafia nam się grubnąć bez czasami konkretnych wskazań, albo na odwrót, nie potrafimy realnie schudnąć mimo wielu różnych prób.
Dzięki pracy z emocjami można po pierwsze zdecydowanie lepiej przygotować się mentalnie do pracy ze sobą i rozpocząć tym samym cały “plan naprawczy”, jakim de facto jest odchudzanie. Po drugie zlokalizowanie uczuć i emocji w naszej podświadomości, daje ogromną przewagę, gdyż zaczynamy pracę nie tylko z kilogramami, ale też przyczyną ich gromadzenia się.
A jakich emocji należy szukać?
Generalnie tłuszcz ma nas chronić, dlatego gromadzi się w tych miejscach, które coś konkretnie zawsze oznaczają. Ogólnie dla naszego organizmu tłuszcz jest podstawą systemów obronnych. Dla przykładu:
- “otaczam się tłuszczem, by chronić się przed kontaktem, który może być niebezpieczny”
- “magazynuję tłuszcz, żeby swoją sylwetką robić wrażenie lub żeby przetrwać”
- “nie wiem, kiedy następny raz coś zjem, dlatego muszę zgromadzić jak najwięcej składników, żeby przetrwać”
Tłuszcz to nasz pancerz, który ma chronić nasze podświadome, a zarazem nieświadome obszary lęków, strachu, wstydu. Związany jest też z walką przed “wrogiem”, przed utratą swojego terytorium, itp. Wiąże się ze swoim wyglądem na zasadzie: “boli mnie oglądanie swojego odbicia w lustrze, a jeszcze bardziej w oczach innych” lub “czy kocham siebie takiego, jakim jestem?”. Może dotyczyć także naszych traumatycznych historii z przeszłości, kiedy czuliśmy bezpośrednie zagrożenia dla swojego życia, np.: tonięcie (tłuszcz ochroni nas w przyszłości przed podobnym incydentem), poronienie (kobieta “nosi” dziecko nadal w sobie w postaci nadwyżki kilogramów), dotkliwe pobicie (będę / muszę być większy, aby móc się bronić).
Tłuszcz manifestuje konflikt związany z niedostatkiem i brakiem, którego nie można strawić, np.: “mam to, czego nie chcę, a nie mam tego, czego chcę”. Oczywiście wyżej wymienione przykłady w pracy terapeutycznej trzeba mocno doprecyzować, bo przywołane przykłady emocji, jakie w nas tkwią, to jedynie wierzchołek, za którym chowają się nasze urazy i traumy z dzieciństwa. Już w wieku 4-5 lat nasz mózg dokładnie wie, jak będzie wyglądało nasze ciało w dorosłości. Owszem jest mnóstwo przykładów osób, które zwalczyły w sobie nadwagę czy otyłość, która jest nomen omen chorobą. Ale proces ten odbywał się tyleż samo w głowie, co w sukcesywnej zmianie swoich nawyków żywieniowych i życiowych zarazem. Tyć można na różne sposoby, ale też znam osoby, które jedzą hot-dogi, piją słodkie i gazowane napoje, nadużywają alkohol i nic. Zero zbędnych kilogramów. To najlepszy dowód na to, że walkę z otyłością trzeba zacząć od głębokiego przeanalizowania nie tylko swojej diety (czyli tego, co jemy i pijemy każdego dnia), ale również pod kątem swoich emocji, blokad, nawyków myślowych i złych przekonań.
Dlatego na początek odchudzania zaakceptuj siebie i swoją wagę. Okiełznaj swój wygląd. Stwórz dystans, co zminimalizuje presję. Odrzuć na dobre stare nawyki myślowe, że się nie uda, itp. W końcu pokochaj siebie, bo tylko wtedy twój organizm zrozumie, że już nie musi za ciebie podejmować decyzji. Programowanie, a tym samym ochrona przed różnymi formami zagrożenia ustanie. Aż się prosi dodać, że wówczas efekt będzie 100%!.