Siła do życia

Każdego dnia budzimy się do życia. Jedni wstają, aby czym prędzej, w zalewie rutyny, dostać się do swoich miejsc pracy. Inni, równie na prędce, załatwiają swoje poranne obowiązki, aby tak już do wieczora w pogoni za: odwozem, przywozem dzieci z przedszkola lub szkoły, zakupami, obiadem, kolacją, może i też jakimiś zajęciami dodatkowymi (nauka języków obcych, siłownia, fitnes, basen, bieg gdzieś w parku, itp.). Wszystko w biegu, nieświadomie, ale do przodu.

W tym galopie, choć czasami zdawałoby się przyjemnym, mimo wszystko umyka nam “chwila” oraz poczucie świadomego “tu i teraz”. Przez to właśnie życie wielu z nas przemija tak szybko, jak nasza codzienność. Niektórzy twierdzą, że przyspieszenia życie nabiera tuż po czterdziestce. Ale sporej ilości ośob życia zawsze było za mało, a szczególnie tego przyjemnego – podczas wakacji, super weekendu czy przy okazji jakiś wyjątkowych okazji. Wtedy zanim się rozkręcimy, już musimy wracać, kończyć, itp.

Powiedzenie “cieszmy się chwilą” stało się wobec tej codziennej gonitwy tak jakby trywialne. Mam wrażenie, że nie mało osób wręcz złości się na innych za takie “życzeniowe”, niepopularne ale też niewygodne życzenie – ciesz się chwilą, tu i teraz!!! Jak to mam się cieszyć tu i teraz, kiedy ja mam: milion ważnych rzeczy do zrobienia dzisiaj, dwa miliony telefonów do wykonania, a między 11 a 14 trzy miliony spotkań biznesowych. Czas to pieniądz – odpowiadają, choć w rzeczywistości to pieniądz tych, dla których tak mocno, bezrefleksyjnie pracujemy. Nam skapnie tylko trochę z tego w postaci premii lub motywacyjnego poklepania po ramieniu przez szefa. To przecież w sumie nie fer. Ale nad tym wolimy się nie zastanawiać.

Ile w tym prawdy, sam wiesz najlepiej. Kiedy ostatnio zadzwoniłeś do kogoś tak po prostu? Do mamy czy znajomego – tak bezintersownie, zapytać co słychać, (jak leci życie)? Kiedy, tak na serio, dałeś sobie ostatnio jakąś niestandardową aczkolwiek, świadomą przyjemność, choćby minutę na refleksję albo po prostu zjedzenie dobrego posiłku sam na sam? Kiedy ostatnio szczerze, bez pośpiechu, porozmawiałeś z żoną, synem, córką, bądź kimś bliskim? Jak wielu z nas w tej chwili marszczy czoła i zastanawia się stękając, milcząc wymownie, dochodząc powoli, powoli do wniosku, że faktycznie za rzadko dzwoni, a już w ogóle rzadko bez powodu. Ech.

Przyszło nam żyć w takich latach, że nie mamy czasu na spotkanie. Nie mamy czasu dla siebie, bo też nie mamy wolnego miejsca w kajecie, w swojej głowie, aby w ogóle usiąść do czegoś, co można byłoby nazwać a’la biznesowo prywatnym “projektem” lub “zadaniem”, może nawet wyzwaniem. Czy da się coś takiego w ogóle wdrożyć? Owszem. Musisz jednak faktycznie najpierw wyrazić takie życzenie. Następnie znaleźć tę chwilę (10 min.), aby oszacować, co chcesz, ale też możesz zacząć sukcesywnie, krok po kroku zmieniać w swoim życiu. W tym celu najlepiej byłoby, gdybyś otworzył się na inspirację. Daj sobie kilka “momentów” każdego dnia na parę głębokich oddechów. Zadawaj wtedy głośno, bądź cicho pytania, na które szukasz odpowiedzi. Np. jak zacząć zmieniać, co zmieniać, żeby było fajniej – lepiej – ciekawiej – mądrzej, od czego zacząć zmianę, itp. Albo pytania bardziej precyzyjne, np.: czy kocham to, co robię? Czy kocham siebie? Czy jestem szczęśliwy? Jak się dzisiaj czuję? Po kilka dniach, co mogę wręcz zagwarantować, otrzymasz pierwsze wskazówki, co dalej. Jak przeprowadzić zmianę. Oświecisz się sam, bez niczyjej pomocy. Żaden coach nie jest ci potrzebny. Wystarczy tych kilka oddechów trwających ok. 20 sekun (wdech i wydech). Otwierając swoją klatkę piersiową bardzo szeroko, wpuścić sporo nowej, świeżej energii. Zaufaj sobie i zrób to. Wtedy przekonasz się, co naprawdę daje siłę do życia. CDN…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.