„Cicha Transformacja”

Czasami zdarza mi się przeglądać komentarze pod postami osób, którym życie daje popalić. Absolutnie dobre jest to, że ludzie z problemami nie obawiają się hejtu i otwartym tekstem piszą co ich boli. Lub co im się „złego” wydarzyło w życiu. Niemniej propozycje zawarte w komentarzach na ogół skupiają się wokół kwestii motywacyjnych w stylu: „będzie dobrze”, „każda porażka to doświadczenie”, „raz pod wozem raz nad wozem” lub „zapraszam do mnie na sesję – wygada się Pan/Pani”…i takie tam. Oczywiście to też dobrze, że obcy ludzie dodają otuchy, bo i ona jest nam potrzebna – a zwłaszcza ta od bliskich. Ale rzecz w tym, że każdy z nas bez wyjątku tkwi w czymś znacznie poważniejszym aniżeli chwilowe problemy. Bardzo często jesteśmy uwikłani w coś czego kompletnie nie dostrzegamy a to „coś” blokuje nas, ogranicza, bądź mocno oddziaływuje na nasze decyzje, wybory życiowe, stan umysłu, itp. Jesteśmy mianowicie w tzw. szynach rodowych i powielamy albo kontrastujemy zachowanie czy zdarzenia z życia naszych rodziców, dziadków, pradziadków. Nieświadomi tego wszystkiego latami czy nawet dekadami rozmyślamy i wdrażany różne metody poradzenia sobie z tym, ale efektów brak. Dla przykładu:

– Krzysztof coach i psycholog z wykształcenia. Całe dotychczasowe życie poświecił na edukacje i rozwój, ale wciąż mu mało, aby poczuł, że jest gotowy pomagać innym. Wciąż ma strach przed tym, aby zacząć terapie, opublikować jakieś teksty czy stworzyć swój profil na Facebooku celem promowania swoich usług coachingowych. Ma świetne pomysły, ale … nie idzie. Odkrywamy, że w klanie „wychylać się nie można”. Za to grozi smierć. Dziadek się „wychylił” publicznie podczas wojny, krytykując nazistów i został skatowany. Uogólniam i skracam ten przykład celowo, aby tylko uchwycić kontekst: Krzysztof nie pójdzie do przodu jeśli nie uświadomi sobie, że lojalność rodowa go chroni, a nie blokuje. Ale też uświadomienie sobie losów dziadka uruchamia proces naprawczy i swego rodzaju „konflikt emocjonalny” przestaje energetycznie blokować rozwój Krzysztofa.

– Maria, całe życie szuka swojej miłości. Dwa nieudane związki za sobą i całe mnóstwo nieporozumień i porażek z partnerami. Jej babcia nie mogła żyć prawdziwej miłości. Jej rodzice nakazali jej siłą w zamian za pokaźny posag związać się z innym mężczyzną. W efekcie na jej życie i na życie wszystkich dzieci, wnuków padł cień … wszystkie jej dzieci oraz wnuki, wnuczki w tym Maria nie potrafią być szczęśliwi w swoich związkach, albo w ogóle nie dążą do założenia rodziny. Odkrycie tego faktu z wszelkimi niuansami pozwala zrozumieć i uświadomić sobie, że ja tak nie chce…że daje sobie odwagę przeciwstawić się tej „klątwie” rodowej.

Te wszystkie historie jakich nasłuchaliśmy się przez lata na różnego rodzaju spotkaniach rodzinnych mają głęboki sens. Warto je pamiętać, bo ukryta logika biologiczna przekładać się może na nasze dzieje. Zwróćcie uwagę np. na to, jak mówi się o pieniądzach, o zdrowiu, o relacjach, o religii, o radości czy podróżach. W jakich przekonaniach tkwi wasza rodzina. Jeśli trzeba ciężko pracować, bo tylko ciężka praca popłaca to takiej będziemy siłą wyższą poszukiwać i przy takiej trwać. Jednocześnie narzekając, że nie chcemy tak ciężko. Jeśli w rodzinie były zdrady to należy zrozumieć – dotrzeć do wiedzy z jakiego powodu one się zadziały. Np. Robert zdradzał żonę i nie widział w tym nic zdrożnego, ale podświadomie szukał kobiety, z którą spłodzi syna … jak się okazało jego dziadek umarł na raka jąder (w totalnej biologii ma to związek z konfliktem przedłużenia klanu) i postawa Roberta była zdominowana właśnie tym – „mój klan musi przetrwać, mam obawę o przedłużenie linii rodu”. Nadrzędny był mechanizm „muszę spłodzić syna, aby mój rod mógł trwać”. Uświadomienie sobie tego pozwoliło Robertowi uwolnić się od szukania innych partnerek oraz dało pożądany spokój ducha. Każda zdrada zadręczała go i osłabiała energetycznie.

Zapraszam do współpracy lub do udziału w Akademii Revitalium. Takich opowieści będziemy przerabiać całe mnóstwo, a w każdej znajdziecie cząstkę rozwiązań również dla siebie. To jest prawdziwa magia.

Marcin Gieracz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.